Tak rodziła się Solidarność
Sierpień ’80 i powstanie Solidarności stanowią jedno z najważniejszych wydarzeń w dziejach Polski. Nie mam wątpliwości, że tak też postrzegać je będą nasi potomni nawet za kilkaset lat, stawiając rok 1980 obok takich dat jak rok 966, 1569 czy 1918.
2020-07-22
W połowie lat 70. trudno było o nadzieję. Krótkotrwała Gierkowska „prosperity” na kredyt już się skończyła, z miesiąca na miesiąc żyło się coraz gorzej. Protesty w Radomiu i Ursusie wymusiły na władzach wycofanie się z radykalnej podwyżki cen, wkrótce zaczęły się jednak tak zwane ukryte podwyżki. Po pewnym czasie poziom cen nie miał już wielkiego znaczenia – i tak brakowało podstawowych produktów. W badaniu OBOP, przeprowadzonym w marcu 1977 r., tylko jeden na stu ankietowanych odparł, że mięso wieprzowe można kupić zawsze, a 83 proc. wybrało opcję „bardzo często brak”. Nic nie wskazywało, by owe „przejściowe trudności” miały się rychło zakończyć.
Również sytuacja międzynarodowa nie napawała optymizmem. Związek Sowiecki wydawał się być u szczytu potęgi. Komuniści zdobywali władzę w kolejnych krajach – od Angoli i Etiopii w Afryce po Kambodżę i Afganistan w Azji. Wojna w Wietnamie zakończyła się podbojem Południa przez komunistyczną Północ, Stanom Zjednoczonym pozostała pamięć o blisko 60 tysiącach zabitych, kac moralny i podzielone społeczeństwo. Cały Zachód wciąż ponosił gospodarcze konsekwencje kryzysu naftowego. W Europie przekształcił się on w długotrwały okres stagnacji i wysokiego bezrobocia, z czasem ochrzczony mianem eurosklerozy. Przyniósł on ponowny wzrost popularności ruchów komunistycznych – w 1976 r. Włoska Partia Komunistyczna osiągnęła rekordowe poparcie w wyborach parlamentarnych – 34,4 proc.!
1 sierpnia 1975 r. podpisano akt końcowy Konferencji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie. Był to kolejny tryumf sowieckiego przywódcy Leonida Breżniewa, głównego beneficjenta polityki odprężenia w relacjach Wschód–Zachód. Uzyskał on m.in. gwarancję nienaruszalności powojennych granic (a tym samym zdobyczy terytorialnych ZSRS) oraz potwierdzenie zasady nieingerencji w sprawy wewnętrzne innych państw. Koszt, jaki zapłaciła Moskwa, wydawał się niewielki – formalne zobowiązanie do przestrzegania praw człowieka. W bloku wschodnim ożywiła się opozycja, ale nawet w Polsce, gdzie była ona najsilniejsza, chodziło o kilkuset aktywnych działaczy i kilka tysięcy sympatyków. Ponurym memento była dla nich śmierć Stanisława Pyjasa w maju 1977 r. Wśród tych, którzy zakładali wówczas Studencki Komitet Solidarności, nikt nie przypuszczał, że ostatni człon nazwy grupy stanie się rozpoznawalnym na całym świecie symbolem.
W takiej sytuacji niespodziewanie wydarzył się prawdziwy cud – Karol Wojtyła został wybrany na papieża. Z dzisiejszej perspektywy trudno jest pojąć, jak bardzo nieprawdopodobne to się wówczas wydawało, chociażby z uwagi na fakt, iż od setek lat Stolicę Piotrową obejmowali tylko Włosi. Wybór „słowiańskiego papieża” pozwalał wierzyć, że wszystko jest możliwe. Wiarę tę, wraz z płynącą z niej nadzieją, umocniła pielgrzymka Jana Pawła II do ojczyzny w czerwcu 1979 r.
Na kolejny cud przyszło czekać jeszcze kilkanaście miesięcy. Wydarzył się on latem 1980 roku, gdy strajki, które wybuchły w odpowiedzi na kolejną podwyżkę, stopniowo zaczęły zmieniać swój charakter. Począwszy od protestu w Świdniku, przybierały zorganizowany charakter, stopniowo pojawiały się postulaty o wydźwięku politycznym – żądano gwarancji bezpieczeństwa i nowych wyborów do rad zakładowych.
Przełom nastąpił 14 sierpnia, gdy pracownicy Stoczni Gdańskiej podjęli strajk w obronie Anny Walentynowicz. Co ważniejsze – dwa dni później (po przerwaniu protestu w związku ze spełnieniem postulatów) znaleźli w sobie siłę, by go wznowić. Tym razem w imię wsparcia tych, którzy w tym czasie przyłączyli się do strajkujących. Tak z dnia na dzień rodziła się solidarność, jeszcze przez małe „s”. Strajk rozszerzał się w całym regionie, po kilku dniach dołączyły się Szczecin i Pomorze Zachodnie. Stopniowo pękała bariera strachu, narastająca od dziesięcioleci. Z dnia na dzień rosła wiara, że możliwe jest osiągnięcie tego, co w ustroju komunistycznym wydawało się nierealne – powstanie niezależnych od partii związków zawodowych. Gdy strajk objął Wrocław, a następnie Górny Śląsk, władze musiały skapitulować. Kolejno podpisano porozumienia w Szczecinie (30 sierpnia), Gdańsku (31 sierpnia) i Jastrzębiu-Zdroju (3 września).
W efekcie powstał Niezależny Samorządny Związek Zawodowy „Solidarność”. Na jego dzieje możemy patrzeć z różnych perspektyw. Jedną z nich jest historia kolejnych starć z władzami, takich jak kryzys bydgoski w marcu 1981 r. Możemy analizować najważniejsze dokumenty, takie jak przyjęte na I Krajowym Zjeździe Delegatów „Posłanie do ludzi pracy Europy Wschodniej” i program „Samorządna Rzeczpospolita”. Możemy zastanawiać się, czy Solidarność była bardziej związkiem zawodowym, ruchem społecznym czy może najbardziej niezwykłym, bo pokojowym postaniem narodowym. Możemy rozważać wreszcie, czy była inspiracją dla innych narodów i odegrała kluczową rolę w obaleniu komunizmu.
Te i inne perspektywy są niezwykle istotne, ale nie oddają tego, co najważniejsze. Bardziej niż z dokumentów, możemy odczytać to z relacji uczestników wydarzeń, nagłego błysku w oku, wypowiadanych słów: nadzieja, wiara, entuzjazm, jedność, dobro wspólne, godność. Solidarność była przede wszystkim wielką siłą, przemieniającą poszczególnych ludzi i rekonstytuującą na nowo cały naród. I to właśnie sprawia, że Sierpień ’80 i powstanie Solidarności stanowią jedno z najważniejszych wydarzeń w dziejach Polski. Nie mam wątpliwości, że tak też postrzegać je będą nasi potomni nawet za kilkaset lat, stawiając rok 1980 obok takich dat jak rok 966, 1569 czy 1918.