Największe zagrożenie
Postulaty rolników domagających się od września 1980 r. rejestracji własnych niezależnych związków zawodowych okazały się dla rządzących w Polsce swego rodzaju klinczem politycznym i ideologicznym.
2021-05-07
Biuro Polityczne KC PZPR próbowało tuszować własne decyzje w tym zakresie orzeczeniami sądów. 29 października 1980 r. Sąd Wojewódzki w Warszawie wydał negatywne decyzje w sprawie rejestracji NSZZR „Solidarność Wiejska”, wałbrzyskiego Chłopskiego Niezależnego Związku Zawodowego oraz Chłopskiego Związku Zawodowego Ziemi Dobrzyńskiej i Kujaw argumentując, że rolnicy jako właściciele środków produkcji i producenci nie mogą posiadać związków zawodowych. 30 grudnia tego roku Sąd Najwyższy bezterminowo odroczył rozpatrzenie odwołania od tej decyzji ze względów proceduralnych. Ponownie sędziowie Sądu Najwyższego głos w tej kwestii zabrali 10 lutego 1981 r. odmawiając rejestracji statutu rolniczych związków zawodowych.
Sprzeciw ideologiczny
Dla żadnej z zainteresowanych stron tajemnicą nie pozostawało, że powody przywołanych orzeczeń miały inne niż prawne podłoże. Za sprawą „przecieków” rolnicy znali wypowiedzi lektorów partyjnych, którzy przekazując szeregowym członkom PZPR instrukcje kierownictwa w tym zakresie tłumaczyli, że „powstanie solidarności na wsi, byłby to gwóźdź do naszej polityki rolnej”. Dzięki doradcom Krajowej Komisji Porozumiewawczej NSZZ „Solidarność” podczas negocjacji w Rzeszowie przypominali też członkom komisji rządowej, że Polska i inne kraje socjalistyczne głosowały 25 czerwca 1975 r. w Genewie za przyjęciem Konwencji nr 141 Międzynarodowej Organizacji Pracy dotyczącej organizacji pracowników rolnych i ich roli w rozwoju gospodarczym i społecznym. Zgodnie z interpretacją tej konwencji za pracowników uznawano bowiem także rolników indywidualnych. Stanisław Kania I sekretarz KC PZPR musiał natomiast wciąż uświadamiać sobie, że 5 grudnia 1980 r. w Moskwie na spotkaniu przywódców państw Układu Warszawskiego zapewniał, że nie dopuści u siebie do utworzenia organizacji zrzeszających rolników indywidualnych. Polska od lat pozostawała najbardziej opornym z krajów socjalistycznych w zakresie wprowadzania radzieckich wzorców kolektywizacji rolnictwa. Postulat rolniczych związków zawodowych zupełnie nie mieścił się też w ramach praktycznej ideologii „społeczeństwa rozwiniętego socjalizmu” uznawanej przez ekipę Breżniewa.
Sojusz robotniczo-chłopski
Paradoks zaistniałych wówczas okoliczności wzmagał fakt, że Lenin początkowo posiadał liberalny stosunek do koncepcji związków zawodowych, także do tych rolniczych. W jednym z artykułów zamieszczonym w „Prawdzie” w lipcu 1917 r. wprost stwierdzał, że „w olbrzymiej większości guberni wielkorosyjskich i ukraińskich nie ma organizacji klasowych proletariatu rolnego”, a bezwzględny obowiązek pomocy w ich tworzeniu spoczywa na związkach zawodowych robotników przemysłowych. W Ustrzykach Dolnych i Rzeszowie strajkujący powtarzali też, że są to miejsca, gdzie po raz pierwszy tak naprawdę ujawniła się siła „sojuszu robotniczo-chłopskiego”, wcześniej funkcjonującego jedynie jako puste hasło. Sojusz ten nie był jednak na rękę rządzącym, ponieważ zgodnie z obowiązującą doktryną centralizmu demokratycznego w państwie socjalistycznym mogły funkcjonować jedynie robotnicze związki zawodowe traktowane jako „szkoła socjalizmu”. Nie miały one żadnych kompetencji typowych dla organizacji związkowych na Zachodzie ograniczając swoją rolę do mobilizowania robotników do wzrostu wydajności pracy. Zgodnie z przywołaną doktryną rolnikom pozostawiono natomiast możliwość zrzeszania się w kółkach rolniczych, które ostatecznie także były kontrolowane przez PZPR.
Taktyczny unik
Strajki w Ustrzykach Dolnych i Rzeszowie spotęgowały obawy rządzących przed zmianą dotychczasowego porządku. Rolnicy, którzy mogli zagrozić najwyżej wstrzymaniem dostaw mleka lub innych produktów żywnościowych i nie marzyli nawet o sile nacisku na rządzących, jaką dysponowali robotnicy z dużych ośrodków przemysłowych, zostali uznani za niebezpiecznych dla systemu. Na posiedzeniu Sekretariatu KC PZPR 31 grudnia 1980 r. o „Solidarności” wiejskiej mówiono bowiem w kategoriach największego zagrożenia. Dzień później na posiedzeniu Biura Politycznego KC PZPR Kania stwierdzał natomiast, że stanowi ona próbę „stworzenia siły politycznej, a nie samorządowej”. 6 stycznia w tym samym gremium zauważał zaś, że „pasywna zgoda na jej organizowanie będzie oznaczała, że powstanie kolejna struktura wymierzona przeciwko władzy i partii, swoisty PSL”. Miesiąc później podsumowując dyskusję wśród członków Biura Politycznego KC PZPR, na której ustalano werdykt Sądu Najwyższego w kwestii rejestracji rolniczych związków, który miał zostać ogłoszony 10 lutego 1981 r., Kania konkludował: „Jeśli się cofniemy – to należy oczekiwać, że: uspokojenie nie nastąpi, aktyw się załamie, ZSL, który zajął z nami wspólne stanowisko, będzie atakowany, »wściekli« z SD jeszcze bardziej się uaktywnią”.
W przywołanym kontekście zgoda na rejestrację NSZZ RI „Solidarność”, która stała się faktem 12 maja 1981 r., mogłaby zostać uznana za „cofnięcie się” kierownictwa PZPR przed społecznymi żądaniami. Trwające już wówczas przygotowania do wprowadzenia stanu wojennego, wskazują jednak, że był to raczej unik w cynicznej grze już nie o idee Lenina, lecz o utrzymanie władzy za wszelką cenę.