Strajk i pacyfikacja
Pacyfikacja katowickiej kopalni Wujek była najkrwawszym zdarzeniem w czasie stanu wojennego.
2021-12-12
Górnicy z kopalni Wujek rozpoczęli strajk w nocy z 12 na 13 grudnia, gdy dowiedziano się o brutalnych zatrzymaniu Jana Ludwiczaka, przewodniczącego zakładowej Solidarności. Wraz z nadejściem pierwszej zmiany w poniedziałek 14 grudnia górnicy zdecydowali o kontynuacji strajku.
Każdego dnia ze strajkującymi był ksiądz Henryk Bolczyk, który odprawiał Msze święte na terenie kopalni. Wyjątkiem był wtorek 15 grudnia, gdy napięcie wśród strajkujących sięgało zenitu. Górnicy obawiali się, że Liturgię może zakłócić akcja pacyfikacyjna. Wobec tego zaczęto odmawiać Różaniec, który został zresztą przerwany przez fałszywy alarm.
15 grudnia na posiedzeniu Wojewódzkiego Komitetu Obrony w Katowicach zdecydowano, by następnego dnia „odblokować” kopalnię Wujek w Katowicach oraz Julian i Andaluzja w Piekarach Śląskich. Rano siły złożone z 1471 milicjantów, 760 żołnierzy, 44 opancerzonych wozów piechoty, 22 czołgów, a także armatek wodnych i kilku helikopterów skierowane zostały do kopalni Wujek. Zakład otoczono, przepędzając zgromadzonych pod kopalnią mieszkańców pobliskiego osiedla. Następnie czołgi zrobiły trzy wyrwy w murze otaczającym kopalnię. Na teren zakładu wdarły się jednostki ZOMO.
Wiedząc o brutalnych pacyfikacjach pobliskich zakładów pracy, górnicy zdążyli dobrze przygotować się do obrony. Zawczasu przygotowano improwizowaną broń białą. Starcia polegały przede wszystkim na wzajemnym obrzucaniu się petardami, granatami z gazem, cegłami, nakrętkami i kamieniami. Obie grupy trzymały się na odległość 20
Widząc brak powodzenia akcji, dowódcy wydali zgodę na użycie ostrej amunicji. Wśród nieustających huków od wystrzałów ze ślepej amunicji i gazów łzawiących górnicy nie zauważyli nawet, że rozpoczęto ostrzał z ostrej amunicji. Przewodniczący strajku Stanisław Płatek wspominał:
„Kiedy chmura gazu opadła, zauważyłem leżącego człowieka. Wyskoczyłem zza winkla do niego, nawet nie wiem, kto to był. Najpierw dostałem petardą, a pochylając się nad nim, poczułem tylko lekkie szarpnięcie. Momentalnie odskoczyłem za róg, zza którego wyszedłem. Stanąłem za murem i zobaczyłem ściekająca mi z rękawa krew”.
W wyniku ostrzału sześciu górników zginęło łącznie dziewięć osób: Józef Czekalski, Józef Krzysztof Giza, Joachim Gnida, Ryszard Gzik, Bogusław Kopczak, Andrzej Pełka, Jan Stawisiński, Zbigniew Wilk i Zenon Zając. Jan Stawisiński walczył o życie w szpitalu ponad miesiąc po pacyfikacji. Zmarł 25 stycznia 1982 r. W wyniku działania sił milicyjno-wojskowych ponad 40 górników zostało rannych, a 23 – odniosło rany postrzałowe. Pacyfikacja katowickiej kopalni Wujek była najkrwawszym starciem w czasie stanu wojennego.
Zdarzało się, że udzielanie pomocy medycznej poszkodowanym było dodatkowo utrudniane przez milicjantów. Karetki pogotowia, które docierały na miejsce tragedii, były zatrzymywane przez funkcjonariuszy. Kierowców wyciągano z pojazdów, lżono, a nierzadko nawet bito.
Śmierć górników stała się symbolem stanu wojennego i represji podejmowanych przez władze. Wieczorem 16 grudnia robotnicy z kopalni Wujek postawili drewniany krzyż w miejscu, gdzie czołg zniszczył ogrodzenie. Pomimo represji ze strony władz wokół krzyża gromadzili się mieszkańcy Katowic i działacze opozycji z całego kraju, składając kwiaty i znicze.