Serwis poświęcony

40 rocznicy

powstania Solidarności

Strefa administratora

Jak narodziło się Podbeskidzie

Porozumienia sierpniowo-wrześniowe z 1980 roku uruchomiły proces odzyskiwania przez Polaków przestrzeni publicznej, bezprawnie zawładniętej przez komunistów po II wojnie światowej. Jednakże ten proces obejmował różne środowiska społeczne i regiony w różnym czasie.

Członkowie Międzyzakładowego Komitetu Strajkowego w świetlicy "Bewelany" podczas śpiewania "Żeby Polska była Polską" - nieoficjalnego hymnu strajku

zdjęcie: Fot. Jacek Grabowski

2021-02-02

Co więcej, nie było do końca wiadomo, czym ta przestrzeń, szczególnie z punktu widzenia etycznego, będzie różnić się od „odziedziczonej” po totalitarnej i skorumpowanej jednocześnie władzy. Widząc te zagrożenia, prymas Stefan Wyszyński w czasie posiedzenia 30 sierpnia 1980 r. Rady Głównej Episkopat Polski nakreślił główne zadanie dla ludzi Kościoła: „Musimy zmobilizować Naród do odpowiedzialności moralnej”.

Można powiedzieć, że Podbeskidzie, jako jedna z pierwszych ziem polskich w ramach tworzących się struktur zakładowych i całego regionu NSZZ „Solidarność”, właściwie odpowiedziała na apel Prymasa. Tożsamość regionu nabierała bowiem kształtu na gruncie moralnej odnowy ziemi, tej ziemi. Już w październiku 1980 r. do MKZ w Bielsku-Białej zaczęły wpływać prośby, zażalenia i twarde dowody świadczące o wyjątkowej bezkarności i korupcji lokalnej nomenklatury, sięgającej szczytów władzy w województwie, zarówno administracyjnej, jak i partyjnej czy w milicji. Efektem nacisków strajkowych oraz determinacji samorządnych związkowców ­– mających siłę ze względu na istnienie w regionie strategicznych zakładów pracy – było wymuszenie na władzach PRL powołania specjalnej komisji mającej zbadać prawdziwość zarzutów korupcyjnych. Komisja pracowała od listopada 1980 r. do 23 stycznia roku następnego włącznie i potwierdziła wstępne ustalenia związkowców. Jej raport był druzgocący, szczególnie pod względem moralnym; nomenklatura przyznawała sobie działki budowlane, remontowała sobie prywatne wille, na lewo przyznawała talony na samochody itd. Mieczysław Moczar podczas posiedzenia Biura Politycznego Komitetu Centralnego PZPR (ale dopiero 6 lutego 1981 r.) mówił: „Już w 1976 r. zgłaszałem ówczesnemu sekretarzowi KC tow. Babiuchowi, że w Bielsku źle się dzieje. Wyeksmitowano z domów 2 rodziny i domy te przydzielono sekretarzowi KW i komendantowi MO”. Chodziło zatem o najważniejsze osoby w regionie, z komendantem KW MO i jego zastępcą ds. SB na czele, a także o notabli partyjnych stolicy województwa, Bielska-Białej. Odpowiedzialność za wykryte nadużycia spadała na wojewodę, a przede wszystkim na I sekretarza KW Józefa Buzińskiego.

Akcja strajkowa podjęta 27 stycznia 1981 r., w wyniku opieszałości władz lokalnych i centralnych w pociągnięciu do odpowiedzialności faktycznie zarządzających regionem, wpisała się negatywnie w strategię władz całego związku z Lechem Wałęsą na czele. NSZZ „Solidarność” negocjował bowiem w tym czasie kwestie ogólnopolskie, takie jak m.in. Solidarność Wiejską czy wolne soboty, a więc związkowe i ekonomiczne, a strajk na Podbeskidziu miał wymiar ściśle polityczny. Dotyczył kwestii personalnych, ale jednocześnie najistotniejszych z punktu widzenia nauki społecznej Kościoła, czyli prawa społeczności lokalnej do wnoszenia chrześcijańskich wartości w przestrzeń publiczną. Po przybyciu do regionu Lech Wałęsa, początkowo negatywnie nastawiony do strajku, błyskawicznie zmienił zdanie, angażując autorytet Solidarności na rzecz zorganizowanych perfekcyjnie mieszkańców regionu. Strajk dowodzony na Podbeskidziu przez Patrycjusza Kosmowskiego, trwający do 6 lutego 1981 r., to była swoista lekcja z nauki społecznej Kościoła. 5 lutego 1981 r. związkowcy poprosili o mediację Kościół, czego efektem był przyjazd do Bielska-Białej sekretarza Episkopatu Polski bp. Bronisława Dąbrowskiego. Osiągnięto porozumienie, które de facto było całkowitym zwycięstwem związkowców. Zakończono strajk, a władze odwołały wszystkich najważniejszych urzędników państwowo-partyjnych w regionie. Owocem zwycięstwa Solidarności była integracja lokalnej społeczności wokół fundamentalnych wartości, a jednocześnie rozkład struktur partyjnych, w tym masowe rzucanie partyjnych legitymacji. Prymas Polski na posiedzeniu Rady Głównej Episkopatu Polski z 10 lutego 1981 r. zauważył: „Zaczynają się tworzyć ośrodki administracyjne, opanowane całkowicie przez Solidarność tak, że właściwie nie wiadomo, kto tam sprawuje władzę”. Podobnie, choć z innymi emocjami, oceniano sytuację po strajkach na Podbeskidziu w BP KC PZPR. Partia jedynie cofała się, oddając przestrzeń publiczną w nowe ręce. Stanowiło to poważne zadanie dla ludzi Kościoła. Bp Dąbrowski, bogatszy o doświadczenia wyniesione z Podbeskidzia, mówił 10 lutego 1981 r. podczas wspomnianego posiedzenia RG EP: „W świetle zachodzących wydarzeń społecznych potrzeba aktywnej roli Kościoła w okresach trudnych jest szczególna. W życiu politycznym aktywność ta wyraża się funkcjami: profetyczną, krytyczną, wychowawczą oraz pobudzającą ludzkie wartości [podkreśl. J.Ż.]. Praktyczna realizacja tych funkcji prowadzi do wniosku, że bez pomocy Kościoła współczesna kwestia społeczna nie może być rozwiązana - „Rerum novarum”. Ostatnie zdanie prymas Polski podkreślił w oryginale.

Strajk na Podbeskidziu dowodził, że mieszkańcy tego regionu nie tylko potrafili zintegrować się na stałe dzięki poczuciu słuszności swoich żądań i celów, ale także świadczył, że przestrzeń publiczna dzięki Solidarności może odzyskać autentyczną twarz, polską i chrześcijańską jednocześnie. A nie byle jaką…

Sprawa podbeskidzka stanowiła także dla partii komunistycznej poważne ostrzeżenie. Okazało się bowiem, że BP KC PZPR z tow. Stanisławem Kanią na czele nie jest w stanie utrzymać komunistycznego stanu posiadania w kraju, w tym obronić lojalnych funkcjonariuszy przed odpowiedzialnością za swoje niekompetencje czy wręcz działania korupcyjne. Porażka odniesiona w Bielsku-Białej nie uspokoiła nastrojów w innych regionach kraju; strajki trwały nadal – czy to w Jeleniej Górze, czy w Łodzi (strajk studentów). W tej sytuacji następnego dnia, czyli 7 lutego 1981 r., na ręce tow. Kani złożył dymisję premier Józef Pińkowski, a jego następcą – przy zachowaniu dotychczasowego stanowiska ministra obrony narodowej – został gen. Wojciech Jaruzelski. „Jest duże oczekiwanie [w aparacie partyjnym –  J.Ż.] na większą stanowczość i sprężystość w działaniu rządu” – motywował swoją decyzję I sekretarz KC PZPR, co należało rozumieć jako próbę zarówno zastraszenia społeczeństwa, jak i odzyskania autorytetu przez władzę przynajmniej w szeregach partyjnych.

 

Prof. dr hab Jan Żaryn jest dyrektorem Instytutu Dziedzictwa Myśli Narodowej im. Romana Dmowskiego i Ignacego Paderewskiego

wstęp

To również cię zainteresuje